Spoty wyborcze które widzę są jak wyborcza kiełbasa – tanie, suche a do tego ja za nie płacę.
Zdegustowany poziomem wyborczej, spotowej przepychanki (jak zresztą przy każdych wyborach) postanowiłem poszukać dowodu na to, że spot wyborczy nie musi być jak kiełbaska. Szukałem za oceanem ze względu na bogatą tradycję jak i bogactwo materiału. Na początek cofnijmy się nieco w czasie…
1. Poniedziałek: Disney robi dobrze Eisenhowerowi
Rok 1952 w Ameryce to pierwsze wybory, w których znaczącą rolę odegrały telewizyjne spoty. W możliwości jakie daje telewizja wkręcił się najbardziej Dwight Eisenhower, który zaangażował do swojej kampanii samego Walta Disneya. Efekt współpracy choć dzisiaj może wydawać się niepoważny, na stałe wszedł do historii reklamy politycznej:
Kilkadziesiąt lat temu użycie takiej konwencji z przymróżeniem oka broniło się jako nowinka technologiczna – obecnie wymagałaby dużo dystansu i podjęcia ryzyka, na co jak wiemy nie możemy liczyć.
2. Wtorek: Politycy zawsze kłamią ale niektórzy z wdziękiem
Jako kandydat na prezydenta w 1968, Nixon obiecywał “godne zakończenie” wojny w Wietnamie. Był to niewątpliwie ważny argument w walce o fotel prezydencki. Opinia publiczna dała się zwieść świetnemu skądinąd spotowi – okazało się po prostu, że Nixon luźno interpretuje “godne zakończenie” angażując w wojnę jeszcze więcej środków i poświęcając jeszcze więcej ludzi niż dotychczas. Wszyscy wiemy, że większości polityków przyświeca trzecia prawda na literkę “g” (ta po prawdzie i półprawdzie), ale na pocieszenie mamy kolejnego, spotowego klasyka, który zmienił dzieje Ameryki.
3. Środa: Prouder, Stronger, Better
W jednym z najnowszych spotów wyborczych, występująca w nim dziewczyna przedstawia swoją wizję świata. Mam jednak nieodparte wrażenie, że czyta z kartki, która jej ktoś podał. Testimonial osoby popierajacej kandydata, czy też jego osobista wypowiedź może być jednym z najsilniejszych formatów komunikacji. Ale musi być prawdziwa. Nie wiem co takiego jest w spotach z USA, że pomimo oczywistego patosu, podniosłych zdań często w stylu pierdu pierdu urzekają i kupują mnie jako hipotetycznego wyborcę. Gdybym miał wskazać najważniejsze czynniki to byłaby to właśnie prawdziwość i autentyczność. Takim własnie spotem jest historia opowiedziana przez Reagana w 1984 roku “Its morning in america again”
4. Czwartek: Jaki ojciec taki syn
Może nie do końca, bo ojciec Carla Sciortino czyli kandydata do Kongresu w USA jest konserwatystą z Tea Party, a sam Carl demokratą. Na tym własnie została oparta cała historia i dynamika spotu. Carl senior nie zgadza się ze swoim synem ale mimo tego się kochają i wspierają.
Można z tego spotu wyciągnąć dwa wnioski w zależności od punkty siedzenia. Po pierwsze Carl jest dobrym kandydatem, ponieważ potrafi rozmawiać i dogadywać się z ludźmi o odmiennych poglądach. Myślisz sobie, że przecież to jego ojciec, ale pomyśl ile dziennie awantur w Polsce jest spowodowanych różnicami politycznymi w rodzinie. Carl w genialny sposób wykorzystał ten motyw i opowiedział go w krótkim spocie. Drugi wniosek jest mniej pozytywny – raz zdobytej władzy nie oddamy, bo liczy się sama władza a nie poglądy:)
5. Piątunio: Make love not war
Politycy starają się jak mogą aby nakręcić jak najlepsze spoty za pieniądze swoich wyborców, ale i tak najlepszą reklamę polityczną jaka ostatnio wpadła mi w ręce zrobił ktoś inny – firma Axe. Jest to trochę inny poziom, być może ktoś kiedyś gdzieś zrobi podobną reklam wyborczą czego sobie i wam wszystkim życzę – przed nami trudne wybory
Make peace, not war. Pozostawiam Cię z tak pozytywnym przesłaniem na cały tydzień.
Good week and good luck, cu next week.